Za każdym razem, gdy uruchamiam drukarkę 3D, czuję się trochę jak alchemik. Tyle że zamiast ołowiu i rtęci mam PLA, PETG i mnóstwo pomysłów, które niekoniecznie wiedzą, czym chcą być, ale bardzo chcą zaistnieć.
Prototypowanie to dla mnie coś więcej niż testowanie – to etap zabawy, prób, błędów i nieoczekiwanych odkryć. Czasem coś pęknie, czasem się usmaży, a czasem z czegoś zupełnie niepotrzebnego wychodzi przedmiot, który… po prostu działa. Albo przynajmniej wygląda zabawnie.
Właśnie tak rodzą się nowe formy i produkty – z eksperymentów, szkiców i prób. Z chaosu i ciekawości. A że druk 3D pozwala niemal od razu zobaczyć efekty, ten proces staje się wyjątkowo żywy i wciągający.
Do wpisu dołączam krótki short – rzut oka na moją codzienność w świecie prototypów. Nie wszystko wychodzi, ale wszystko czegoś uczy.
PS Otworzyłem nową podstronę pt. Napis LED na zamówienie – tam można podejrzeć kilka moich poprzednich akcji świetlnych.